6 kwietnia 1939 roku przyszła na świat królowa polskiej satyry – Olga Lipińska. Wyreżyserowała kilkadziesiąt spektakli i jest autorką scenariuszy pięciu potężnych programów telewizyjnych, z których „Kabaret Olgi Lipińskiej” bawił Polaków najdłużej ze wszystkich tego typu formatów, bo nieprzerwanie przez piętnaście lat! Choć sama reżyserka zrezygnowała w prywatnym życiu z rodzicielstwa, można śmiało uznać ją za matkę-Wergiliuszkę kilku pokoleń najznamienitszych aktorek i aktorów. U Lipińskiej grali między innymi: Jan Kobuszewski, Wojciech Pokora, Piotr Fronczewski, Janusz Gajos, Marek Kondrat, Krystyna Sienkiewicz, Barbara Wrzesińska, Hanna Śleszyńska, Krzysztof Tyniec, Marek Siudym, Janusz Rewiński i Agata Kulesza.
Dokonania Pani Olgi doceniali nie tylko widzowie, ale także państwowe kapituły, stąd doczekała wielu nagród i odznaczeń, jak Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski czy Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Taki życiorys wymaga więcej niż stu lat i wart jest mojej refleksji. Właśnie dzisiaj, w dniu 81. urodzin szacownej jubilatki.
„Mamo, dlaczego płakałaś?”
Pamiętam Kabaret Olgi Lipińskiej nie jak przez mgłę, ale jak fotografie. Potrafię przywołać w pamięci pojedyncze stop-klatki, luźne impresje: młodziutką Agnieszkę Suchorę do złudzenia przypominającą mi Adasia Niezgódkę z filmowej ekranizacji Akademii pana Kleksa w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego; nosowy głos Pani Krysi Sienkiewicz; nieodżałowanego Wojciecha Pokorę – wyprostowanego jak struna, deklamującego z taką precyzją, jakby strzelał z karabinu maszynowego. Ale najlepiej pamiętam atmosferę mojego domu rodzinnego. Domu, w którym słuchało się na winylach Kabaretu Starszych Panów i Dudka. Wielbiło Zaorskiego i kochało Olgę Lipińską.
Emisja każdego odcinka Jej Kabaretu to było święto. Tata pierwszy zasiadał w fotelu usytuowanym obok kanapy w salonie i wołał na nas i mamę: dziewczyny, zaraz się zacznie! Dwie kilkulatki zatapiały wzrok w hipnotyzującej rewii, a dwoje dorosłych milkło w nabożnym skupieniu. Pamiętam, że mama głośno powtarzała niektóre puenty i czasem ocierała łzy, a tata głęboko wzdychał. Dla dziecka to były niezrozumiałe emocje, bo przecież ci ludzie w telewizji się wygłupiali!
Przygotowując się do tego tekstu postanowiłam zrobić research metodą analogową. Zamiast pytać wujka Gugla, czy ciocię Wiki, którzy i tak wiedzą tylko to, co sami do nich włożymy i im „powiemy”, zadzwoniłam do Rodziców. Zapytałam o tamte wspomnienia, wyposażona w notatnik i długopis.
Wyspiański zawsze na propsie
– Och dziecko – odpowiada Mama, rocznik ’58. Olga Lipińska była prawdziwą patriotką i wielkim człowiekiem, któremu uwierała ludzka krzywda. To były takie czasy, że każdy matoł mógł zostać kierownikiem, dyrektorem, jeśli tylko należał do partii. A ona szła za równouprawnieniem. Więc poza tym, że oglądaliśmy Kabaret, bo był najlepszą dostępną wtedy rozrywką, szukaliśmy w nim potwierdzenia dla własnych przekonań; że ktoś, kto ma głos, naprawdę myśli i czuje tak jak my. Jej wrażliwość na głupotę, zawsze aktualny komentarz do rzeczywistości, to były bardzo poważne rzeczy, tylko opakowane w artystyczną, komediową formę. Płakałam z żalu nad sytuacją w naszym kraju.
Byłam też ciekawa opinii Taty (rocznik ’60.), człowieka reprezentującego tak zwaną klasę robotniczą, pracującego onegdaj na dźwigach i żurawiach. Tato, czy niewykształcony odbiorca miał przyjemność z oglądania Kabaretu Olgi Lipińskiej, która przecież wyrastała mocno z tekstów literackich?
– Masz na myśli Gałczyńskiego i Wyspiańskiego? – wypala mój ojciec. Przecież do końca lat osiemdziesiątych myśmy wszyscy czytali książki! Nie było takiego szumu informacyjnego, żeby nie pamiętać lektur szkolnych. Te nawiązania były dla nas jasne i oczywiste. A „Wesele” nigdy się nie przedawnia.
Kurcze, Tata ma chyba rację. Chińcyki stale trzymają się mocno. Widać to bardzo wyraźnie w dobie pandemii.
– Czyli co, dzisiejszy kabaret jest dla analfabetów?
– Nie, ale nie ma też czego porównywać. Minęło ponad trzydzieści lat. Sytuacja w kraju bardzo się zmieniła i chociaż nasi rządzący zawsze coś podsuną kabareciarzom, to jesteśmy dziś w innym miejscu, istnieją nowe środki wyrazu, każdy może komentować, nie tylko ze sceny. Więc takie zaangażowanie polityczne ze strony kabaretu nie jest już bardzo potrzebne. Poza tym Lipińska robiła teatr, a sama wiesz, że to nie jest forma dla mas. Dzisiaj byłaby niezrozumiała.
Na koniec powiedziałam Rodzicom o swoim tekście na temat wpisu Wojciecha Manna. Po drugiej stronie słuchawki rozległ się jęk zniecierpliwienia: A co On by chciał, żeby aktorzy przebierali się za niedźwiedzie?! Kurtyna.
Jak podają źródła, Olga Lipińska to kobieta o bogatym doświadczeniu życiowym i scenicznym. Była dyrektorką Teatru Komedia w Warszawie, pisała felietony dla „Twojego stylu” oraz książki-pamiętniki. Za sprawą Jej programów, w polskich domach gościła taka jakby refleksja nad narodowymi przywarami. Żyła telewizją i dosłownie w telewizji. W wywiadzie udzielonym Ninatece wspominała:
„Moja praca artystyczna zaczęła się od pracy z kamerą. I to mi zostało. Mówiąc szczerze – wolę pracę z kamerą niż teatr żywego planu. Zawsze w teatrze denerwował mnie jeden punkt widzenia.(…) Bardzo poważnie traktowałam kabarety, bo dużo w nich powiedziałam. Jedną z nagród przyznano mi „za ratowanie Polaków od grzechu niemyślenia”.
Jej nietuzinkową osobowość, hart ducha i wierność przekonaniom najlepiej ukazuje poniższy krótki wywiad, kreślony na tle czasów słusznie minionych. Polecam.